Drugiego tygodnia ferii wielkanocnych niestety za dobrze nie pamietam, ale na szczescie mamy troche zdjec, ktore odswieza moja pamiec.
W poniedzialek chyba nie robilismy nic ciekawego, bo nie mam zadnego zdjecia. Za to we wtorek Nadia pojechala do Natalki na noc, wiec w domu mialam tylko Milosza. W srode wybralam sie z Milkiem na spacerek, do biblioteki, a pozniej do cioci Iwony. W sumie nie musialam odbierac Nadii, bo Leszek by ja odwiozl pod wieczor, ale chcialam zrobic male zakupy w polskim sklepie. Poza tym zawsze lubie wpasc na kawe do ciotki ;) Poszlysmy na krotki spacerk do parku blisko ciotki domu, a pozniej wujek L. nas odwiozl.
W czwartek zabralam dzieciaki do McDonalda na frytki i inne niezdrowe jedzenie, a sama wypilam kawke. Poszlismy sobie rzeczka. Widzielismy juz male kaczuszki, a takze dzikie gesi wysiadujace swoje jajka. Poczekalismy na tatuska, ktory po powrocie z pracy, umyciu sie itd. mial do nas dolaczyc, zebysmy zrobili juz zakupy na swieta. Akurat niedaleko jest Aldi, a ja chyba nawet bardziej wole robic zakupy tam niz w Lidlu. Byly tez koniki.
A w piatek byla przepiekna pogoda. Goraco. Slonecznie. Doszlismy do centrum i Nadia musiala kupic sobie koszulke na krotki rekaw, bo nie mogla wytrzymac w dlugim. A mowilam jej, ze bedzie jej za cieplo :P Ale po co sie matki sluchac ? :D Pozniej calej trojce sie jesc chcialo, pic, sikac i tak na zmiane. Zanim wyszlismy z centrum to minely 2h. Dotarlismy w koncu doWitton Parku, gdzie bylo wesole miasteczko. Atrakcji bylo sporo, jednak nasze starsze dziecko bylo niezadowolone, bo nie bylo symulatora lotu rakieta i wszystkie karuzele byly ''dla dzieci'', a jak tata chcial ja zabrac na jakis hardcore, to ona nie chciala, bo sie bala. Zreszta sama bym tam zawalu dostala. Nie lubie karuzel, zadnych kolejek czy innych ''wymachidel'', bo przede wszystkim jest mi niedobrze ( choroba lokomocyjna ), a po drugie zwyczajnie sie boje, ze wypadne ;P Nie mam leku wysokosci na szczescie.
Na kilka sprzetow Nadia wsiadla z Miloszkiem, na kilku byla sama. Milko tez zaliczyl kilka tylko sam. Nie bal sie i mu sie podobalo. Ogolnie to odwazne dziecko. Im wiecej turbulencji, tym bardziej mu sie podoba. Tak wlasnie bylo na samochodzikach. Najpierw Krzysiek przejechal sie z Nadia, a pozniej z Milkiem. Radosc na twarzy nie do opisania.
A pozniej jak wrocilismy do domu, to Nadia pojechala z Krzyskiem do Bartka ( swojego chlopaka ). A ja zajelam sie sprzataniem, a na wieczor przygotowalam juz koszyk wielkanocny, zeby rano miec wiecej czasu.
W Wielka Sobote poszlam z dziecmi do kosciola. Krzysiek musial isc do pracy, wiec mu sie upieklo. U nas sa dwie godziny swiecenia pokarmow. 10 i 11 i ja wybralam 11, bo na 10 bysmy sie nie wyrobili, bo droga zajmuje nam ok. 45 min na nogach, a Miloszek ostatnio lubi spacerowac, a nie w wozku siedziec. Jeszcze zanim dotarlismy do kosciola, zajrzelismy do centrum, bo sobie przypomnialam, ze przeciez wyrzucilam Nadii buty szkolne do smieci i dziecko nie bedzie mialo w czym do szkoly pojsc :P Ale nic ciekawego nie bylo.
Dzieciaki w kosciele byly grzeczne. Nadia to wiadomo, ze sie zachowac potrafi ( jak chce ), a i Milko mimo, ze uparcie zagladal mi pod sukienke, byl znosny i nie krzyczal. Pod kosciolem spotkalam znajomych, wiec chwilke pogadalismy. Pozniej poszlismy znow w strone centrum handlowego. Akurat byly ochody Dnia Sw. Jerzego, ktory jest patronem Anglii. Co prawda ten dzien wypada 23 kwietnia, ale juz w sobote rozdawali sztuczne czerwone roze i byly koniki z Thwaits'a. Ktos tam gral, spiewal, recytowal.
W drodze powrotnej zrobilam dzieciakom szybka sesje zdjeciowa z koszykami. Milosz nie bardzo mial ochote na siedzenie i pozowanie. Ciagle gdzies gonil. To taki nasz maly pedziwiatr. Ciagle w ruchu. Na pupie nie usiedzi. Nawet jak spi, to sie wierci.
A po poludniu Krzysiek zabral Milosza na boisko, zeby sie wybiegal, pogral w pilke i dal mi odetchnac. W tym sensie, ze mialam w tym czasie wziac sie za robienie swiatecznych potraw, ale mi sie nie chcialo :P Zrobilam sobie kawke, wyszlam na sloneczko za domem, wzielam ksiazke, telefon, pogadalam troche z kolezanka :P I wlasciwie nie zrobilam nic, bo doszlam do wniosku, ze jest za cieplo i za wczesnie na zabawe w kuchni ;P Dopiero ok. 19 wzielam sie za robienie salatek, faszerowanych jaj i gotowanie zurku :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz