21 grudnia, we wtorek, do Milosza przyjechal kolega. Jego mama musiala isc do pracy i niespodziewanie zostala bez opiekunki, a ze Milosz Alana bardzo lubi, to chetnie go do siebie zaprosil. Nawet zrezygnowal z WinterCampu tego dnia, chociaz ... jak Alan pojechal do domu, to Milosz wrecz plakal, ze chce isc na zajecia chociaz na niecale 2 godzinki.
Chlopaki razem grali, razem sie bawili i straszyli. Nawet zabralam ich na zbieranie smieci po okolicy. Klotnie o smieci tez byly :D
Ja w tym czasie zajelam sie gotowaniem bigosu. Krzysiek przyniosl paczke z pracy, taka niby swiateczna. Z roku na rok coraz gorsza ma ta paczka zawartosc. Tym razem byly tam mince pie i christmas cake z ich piekarni, dwa indyki do 26.12.21, pudelko prawie przeterminowanych cukierkow i Proseco. Nawet na normalna kartke ich nie stac i drukuja swoje wlasne. Na wieczor Krzysiek zle sie poczul. Marudzil na bol glowy. Zrobil sobie test na koronawirusa ( taki szybki ) i pokazalo mu, ze nie jest chory.
22 grudnia obudzilam sie dosc wczesnie, bo przed 6. Krzysiek przyszedl do mnie, zeby mi przekazac, ze na tym tescie sa dwie kreski i ze prawdopodobnie ma covida, chociaz czuje sie dobrze. Musial isc do punktu i zrobic taki test PCR, zeby potwierdzic, czy wynik jest pozytywny czy negatywny. Na dodatek moja kolezanka tez nie czula sie najlepiej. Miala wszystkie objawy omicrona i tez zrobila sobie test.
Poszlismy do centrum na kawe. Kupilam dla Krzyska maly prezent, kosmetyki pielegnacyjne do brody i perfum. Planuje kupic mu jego wymarzony zloty lancuch na szyje, wiec musze jeszcze troche popracowac :P Odwiedzilismy tk maxx, charity shop i polski sklep. Dokupilismy dzieciom prezenty. Dla Milosza sluchawki, dla Nadii kolorowa ladowarke do telefonu. Oprocz tego jeszcze wpadly do koszyka jakies kosmetyki z przecen. A do domu nasz Elf przyprowadzil swoja kolezanke Elficzke :)
23 grudnia,czyli w czwartek to byl dzien pakowania prezentow i gotowania. Rano zanim Milosz wstal udalo mi sie troche zapakowac prezenty, a pozniej gotowalam golabki i dalej zajmowalam sie bigosem. Zrobilam tez salatke jarzynowa. Na dzielnicy byl problem z woda, chyba rura pekla albo cos podobnego, bo nagle woda zaczela leciec brudna, a pozniej juz wcale jej nie bylo. Poszlismy do B&M po zastawe stolowa na Swieta, a w Home Bargains kupilismy troche lekarstw i tabletek/cukierkow na gardlo, zeby w razie potrzeby miec sie czym kurowac.
Zdjec nie mam prawie wcale. Ostanio bardzo malo ich robie. Milosz jest ciagle w ruchu, ciezko go uchwycic, a Nadia nie chce na tych zdjeciach po prostu byc.
Najgorsze,ze ja tak średnio za tymi jego slodkosciami przepadam, a mince pie to wogole dla mnie sa obrzydliwie slodkie ;)
OdpowiedzUsuń