To byl bardzo zajety, intensywny dzien spedzony od rana do nocy praktycznie poza domem. Najpierw o 11.30 wyruszylismy z Miloszem w droge na pilke, zahaczajac o Lidl, aby kupic slodycze dla Milosza kolegow. Maja taka tradycje, ze po treningu dziela sie slodkosciami i Milosz w koncu tez cos przyniosl.
Pilka trwala od 13 do 14. Pozniej poszlismy prosto do miasta. Zajrzelismy do McDonalds, ktory byl w tym czasie bardzo oblegany. Miloszek niestety oblal sie czekolada, na szczescie nie byla juz taka goraca. Musialam mu w Primarku kupic bluzke, bo jego byla bardzo mokra. Spodnie tez oblal, ale szybko obeschly.
A o 16.45 zaczela sie Parada Swiatla, czyli Festival of Light. To taki pochod z lampionami, swiatelkami i wszystkim, co sie swieci. Strasznie zimno bylo i do tego byla mega mgla.
Oczywiscie Milosz naciagnal mnie na jakis swiecacy i grajacy miecz z Minecrafta.
Po paradzie byl pokaz z ogniem, tance punjabi oraz wystep Street Bandu.
Po wystepach wrocilismy do domu bawiac sie w Minecrafta tym jego irytujacym mieczem. A o 22 wyruszylam w droge do pracy przez mgliste kraine. Absolutnie nic nie bylo widac.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz