24 lutego obchodzilam swoje 34 urodziny. Sama nie wierze w to, ze juz blizej 40-stki niz dalej. Faktycznie jak czlowiek skonczy 18 lat, to pozniej juz leci jak z gorki :P
Przez to wszystko, co sie u nas dzialo/dzieje ( bo dalej czekamy ) zupelnie mi to wypadlo z glowy. Walentynki spedzilam sama z dziecmi, bo K. byl w Polsce. Urodziny tez nie byly jakies wyjatkowe. Noc z 23/24 bylam w pracy, pozniej odsypialam, potem codziennie obowiazki itd. Wrocil K. z pracy i wreczyl mi prezenty, a Nadia po powrocie ze szkoly dala mi sliczny obrazek, ktory powstal specjalnie dla mnie. Potem zajela sie Miloszem, zebym mogla odpoczac i nawet dwa buziaki dostalam na dobranoc - taka hojna byla ;)
Najlepsze jest to, ze Krzysiek kupil mi taki sam lancuszek jak kilka lat temu pod choinke :D Lancuszek zerwal mi Milosz i zostala tylko zawieszka. Chcialam po prostu nowy lancuszek, a dostalam to samo :D Moral z tego taki, ze po tylu latach moj K. wciaz ma taki sam gust ;) No nic, tamta zawieszka bedzie czekac na Nadie ;) Fizio stwierdzil, ze tez chce lancuszek. Dostal medalik na chrzest od chrzestnych, ale nie chce mu go zakladac, bo on jest jeszcze za maly. Zerwie, zgubi albo zje :)
Czego sobie zycze ?
Zdrowka dla siebie i moich bliskich. Wszystko inne mozna jakos ogarnac, a jak zdrowie sie posypie, to wszystko inne traci sens. Wydaje nam sie, ze jestesmy ''nietykalni'', az pewnego dnia nieoczekiwanie okazuje sie, ze tak nie jest i wtedy czlowiek przewartosciowuje cale swoje zycie. Cieszmy sie chwila i badzmy pozytywni :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz