Ostatniego lipca byla naprawde ladna, sloneczna pogoda, wiec postanowilam, ze gdzies wyjde z dziecmi na spacer. Ale zanim wyszlam z domu odezwala sie do mnie kolezanka, czy nie chce isc do parku, bo ona idzie razem ze swoja szwagierka i dzieciakami.
Wyprawa byla dluga. Zanim do niej doszlam, to juz mialam dosc ;P Pozniej kolejna trasa w kierunku parku. Jeszcze z wiekszymi dziecmi, to nie ma problemu, ale z maluchami nie tak latwo. Ida wolno, marudza, ze jesc i pic, ze nogi bola ;D W koncu ... udalo sie nam jakos dotrzec do parku, a tam pelnooo ludzi. Ale co sie dziwic, kiedy w koncu slonce wyszlo i na dworzu 30 st. C. Kazdy chce skorzystac. Dzieciaki najpierw chcialy lody, potem jednak im sie odechcialo, bo to kulkowe i sie od razu topily na dodatek. Wiekszosc trafila do kosza. Pozniej szalaly na placach zabaw. Nadia z Natalka sobie spacerowaly, a mlodsza ekipa rozrabiala.
Alan to herszt bandy. Milosz zapatrzony jest w niego jak w obrazek.
Alan biegnie przerwac spotkanie Lili i Milosza :D Co prawda Lili to kuzynka Alana, ale co tam :D Miloszowi wpadl za siatke patyk, Alan trzy sekundy i juz wisial na samej gorze ! :D
Nadia na wszystkich zdjeciach ma reke na twarzy, wiec podejrzewam, ze w 2020 roku nie bedzie posiadac normalnych zdjec ;P
Pozniej poszlismy na sciezke przygod, ktora kiedys byla naprawde fajna, ciekawa. Miala znacznie wiecej atrakcji, ale ktos to wszystko poniszczyl. To chyba popularna miejscowka dla nastolatkow do robienia nielegalnych rzeczy :P
Milosz z Alanem lowili ryby w strumyku przy uzyciu patyka. Tylko czekalam, az tam powpadaja :D
Po kilku godzinach wrocilismy do cioci Iwony. Dzieciaki troche odpoczely przy bajce, a pozniej jak nabraly sil, to buszowaly w zabawkach.
Tego dnia rowniez Iwona miala urodziny, a wiec matki wariatki tez sie dobrze bawily :-) Wrocilam do domu po 22.00
Co jak co, ale spontaniczne wypady sa jednak najfajniejsze :-)
Oj masz rację- takie wypady na spontanie to naprawdę najlepsza alternatywa. Bo jak coś z góry planujesz, to może niestety nic tego nie wyjść... super mieliście dzień!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Oj, a ja bardzo nie lubie, kiedy zaplanowane nie wypala ;) Nie moge sobie wtedy znalezc miejsca w domu i ciagle jestem poddenerwowana :)
UsuńPozdrawiam rowniez i dziekuje za odwiedziny na moim blogu :)
Jak odwiedzisz kiedys Blackburn ponownie, to koniecznie to polecam spacerek po parku :)
OdpowiedzUsuńNajgorsza to jest taka duchota, ze cala energie z czlowieka wyciaga :)
OdpowiedzUsuń