Przyznam szczerze, ze juz nie wierzylam, ze zawita tutaj porzadne slonce i upalne temperatury. A jednak ! Anglia potrafi zaskoczyc pogoda ! Dni sa upalne, noce tez. Nie da sie spac normalnie. W nocy trzaska piorunami, az czlowiek w lozku podskakuje. Byla nawet burza stulecia w Blackburn, ale przespalam :P Slyszalam przez sen, ze grzmi, ale musialam byc naprawde zmeczona, skoro nie wstawalam czatowac z telefonem na blyskawice.
Dzieciaki wysmarowane porzadnie kremem z wysokim filtrem, a i tak troche sie opalily. Wiekszosc tych upalow i tak przesiedzilismy w domu, a Krzysiek w pracy. Chociaz kilka wyjsc zaliczylismy. Krzysiek bral tez Milosza popoludniami na spacer kolo domu. Natomiast ja nie lubie lazic kolo domu - ja musze miec konkretny cel i dopoki do niego nie dotre, to nawet przerw nie mam ochoty robic ;D
Fizio ma tyle czapke z daszkiem, ze sam biedny czasami nie wie, jaka ma ubrac. Akurat nie ingerujemy w to. Ma ochote na taka, to zaklada - nawet jak nie pasuje do calosci. W koncu to dziecko, a nie jakis Jacykow czy inny stylista :P Fizio jest stylista sam dla siebie :-)
Z Tata wiadomo, ze wejdzie wszedzie tam, gdzie z mama na pewno nie :P Bo mama jest strachliwa i predzej by zawalu dostala. Zreszta tata zabiera Milosza w takie miejsca, ktore dla mamy wcale nie sa interesujace :P I dlatego syn ma roznorodnosc :D Na plac zabaw z nimi nie chodze, bo jak widze jak Krzysiek husta Milosza, to mi serce do gardla podchodzi :)
Pewnego upalnego dnia wyciagnelam dzieciaki na spacer. Najpierw rzeczka doszlismy do Aldiego, gdzie zrobilismy male zakupy na droge. A pozniej dalej rzeczka, czyli wzdluz kanalu, poszlismy do Rishton.
Wszedzie lataly owady, glownie takie ogromne wazki, ktorych moja Nadia sie panicznie bala. Ona ogolnie boi sie owadow, wiec takie wyjscia na lono natury sa dla niej stresujace :P
Doszlismy troche dalej niz zwykle. Chwile odpoczelismy i ruszylismy w droge powrotna, tylko troszke inna strona. Myslalam, ze dojde do mostu, ale wybralam zla sciezke i mielismy pozniej problem, zeby dostac sie w miejsce, ktore bylo w planach.
Szlismy jakims mini laskiem, gdzie bylo duzo blota. Sama bym sie tam chyba bala, bo sie za duzo historii kryminalnych na YT naogladalam i teraz nawet otwarte okno na dole zostawione na noc nie daje mi spac ;P Na moscie nawet znalazlam tabliczke informujaca, ze ta droga zostala wylaczona z uzytku publicznego i sluzy glownie dla koni - mozna bylo zauwazyc gdzieniegdzie zaznaczona obecnosc tych zwierzat :P W koncu jak myslalam, ze dostaniemy sie na most okazalo sie, ze nie moge przejsc tamtedy, bo to teren prywatny. Sama moze jeszcze bym probowala sie przemknac, ale z moja banda nie da rady przejsc niezauwazonym :P
W koncu wyczerpani dotarlismy na miejsce. Najpierw plac zabaw, a pozniej zbiornik wodny w Rishton. Milosz nie chcial wracac, Nadia zostac. Matka juz dostawala na glowe ;P W koncu udalo mi sie przekonac Miloszka, ze idziemy do McDonalds kupic picie, bo wszyscy usychali z pragnienia, a woda i soczki calkowicie wypite.
Tata po nas wyszedl, to moglam z Nadia isc szybciej do domu. A Krzysiek zajal sie Miloszem WEZMNIENARACZKI :P
Raz w nocy byla taka burza, ze jak piorun trzasnal, to Milosz w sekunde lezal wczepiony w tate. Sama sie poderwalam na lozku i nawet Krzysiek sie wystraszyl. Na szczescie trzasnelo dwa razy i po wszystkim.
Pojechalismy w odwiedziny do Accrington, do Madzi i Lukasza, ktorzy niedawno zostali rodzicami. Oliwier jest wczesniaczkiem, dlatego jest taki malutki - ma ok.50 cm tylko. Praktycznie caly czas spi :) Kochane malenstwo :-)
Przez jakis czas w kazda srode wychodzilimy rano na spacer po okolicy z nadzieja, ze uda nam sie zobaczyc pociag parowy. Widzialam taki w lipcu i myslalam, ze co tydzien jest. I teraz nie uwierzycie ( jest sroda, godz.9.58 jak to pisze ), bo wlasnie przejechal ten pociag, a nas tam nie bylo i tylko widzielismy wagony z okna Nadii pokoju.
Na szczescie bedzie pokonywal z powrotem ta sama trase, wiec jest szansa, ze go zobaczymy w calej okazalosci :-)
Na szczescie bedzie pokonywal z powrotem ta sama trase, wiec jest szansa, ze go zobaczymy w calej okazalosci :-)
W Blackburn w niektorych miejscach tez potrafi zalac, bo to miasto lezy w dolinie :) Wczoraj bylo ladnie, ale tak to sierpien dosc deszczowy niestety. Ale z drugiej strony takie naprawde upalne dni tez potrafia dac w kosc, ze sie czlowiekowi nic nie chce. Ale to prawda Anglia potrafi zaskoczyc ;)
OdpowiedzUsuń