Halloween w tym roku bylo rowniez udane jak i w poprzednich latach. Akurat tak wypadlo, ze Nadia wrocila po 1,5 tygodniowej przerwie do szkoly, wiec musielismy na nia poczekac, zeby mogla sie w domu ucharakteryzowac. A, ze to akutat byl czwartek, to i Krzysiek po pracy poszedl do fryzjera i tak sie nam zeszlo, ze u Iwony i Leszka bylismy prawie o 18-stej. Praktycznie od razu ruszylismy na lowy. To bylo pierwsze takie porzadne zbieranie cukierkow Milosza, bo wczesniej wiadomo, ze byl za maly i sie troche bal. W tym roku za to byl na tyle odwazny, ze biegal od drzwi do drzwi ze swoim wiaderkiem i krzyczal Trick or Treat zanim w ogole zapukal :D Jego stroj wzbudzal ogolnie same ochy i achy, byc moze dlatego, ze Milosz ma slodka buzke :-)
Przed Halloween Krzysiek zajal sie wycinaniem dyni. Miloszek wybral sobie wzor, a Nadia swoj sama zaprojektowala ;-)
Obrazek narysowany przez Nadie z bohaterem jej ulubionego filmu Miasteczko Halloween. |
Nadia postanowila, ze w tym roku bedzie diablem ze skrzydlami, chociaz plany byly na Wednesday z Rodziny Adamsow. Zrobila sobie tatuaze na twarzy, a ja wczesniej zrobilam jej makijaz.
Ja zalozylam czarna peruke, opaske z kapeluszem wiedzmy, na dol zarzucilam pomaranczowa siatkowa spodniczke na gumie cos jak tutu i naciagane cos na lydki w roznych kolorach.
Nasza cukierkowa ekipa skladala sie ze mnie i moich dzieciakow, z Iwony i jej dzieciakow ( Nati i Alan ) oraz Bartka ( Nadii chlopaka :D, a kuzyna Natalki i Alana ).
Co roku najwieksza kolejka jest do starszego pana, ktory siedzi sobie przed super udekorowanym domem, puszcza dym, banki mydlane i piane oraz rozdaje balony :D Jak zobaczyl zblizajacych sie ludzi, to krzyknal do domu : Christine, thousands ! :D Tylko teraz nie wiem, czy mial na mysli ilosc nadciagajacych ludzi czy balonow, ktore zona miala przyniesc :D Pomyslam sobie, ze bedzie smutno i pusto, kiedy go zabraknie :(
Powiem Wam, ze ludzie mieli naprawde ciekawie powycinane dynie, ale nie robilam zdjec, bo mi troche glupio bylo i ciezko w sumie bylo upilnowac taka nasza gromade ;-)
Zbiory byly obfite. Do tej pory Miloszek ma prawie pelne pudelko slodyczy, bo mu rozsadnie wydzielamy. Za to Nadia zjadla wszystko prawie od razu :D
A 2 listopada w miescie bylo wielkie ognisko, pokaz fajerwerkow oraz wesole miasteczko. Ale wszystko to dzialo sie w parku daleko od nas, wiec jakos ochoty nie mialam na wyprawe. Tym bardziej, ze musialabym jechac z dziecmi sama, a pozniej czekac sto lat na taksowke. Zreszta Milko bal sie fajerwerkow, ale chyba juz mu przeszlo. Poszlam z dziecmi tylko na maly spacer po okolicy. Kolo szkoly muzulmanskiej rozpalono ognisko, bylo tez widac sztuczne ognie. Na szczescie nie padalo, to mozna bylo pospacerowac wieczorowa pora. We wtorek 5 listopada przypadal Dzien Ognia, Bonfire Night, czy jeszcze inaczej Guy Fawkes Day. I tego dnia bylo podobno wielkie ognisko kolo placu zabaw ( czyli tam, gdzie nie wolno i jest zakaz ) i walili fajerwerkami do pozna, az mnie glowa rozbolala ;D Za to Fizio byl podekscytowany i biegal od okna do okna. Na drugi dzien podejrzewam, ze byl ogromny syf wszedzie, zwlaszcza pod szkola. Tez taka tradycja :D
Kilka vlogow, a wlasciwie takich pozlepianych filmikow :-)
I to najważniejsze, że było miło:)
OdpowiedzUsuńu Was to jest zupełnie inny klimat, da się odczuć, że to Halloween. Pięknie to wygląda :)
OdpowiedzUsuńgenialne przebrania mieliście ;)
Ale z roku na rok coraz mniej domow udekorowanych, czasami naprawde trzeba sie nachodzic, zeby zebrac slodycze :)
Usuń