PONIEDZIALEK
W miare szybko zrobilam z Miloszem wszystkie zadania, ale to dlatego, ze Milosz stuknal w komputer i musialam go restartowac, a pozniej mulil i mulil i spoznilismy sie na spotkanie o 11, bo juz nie moglismy w to wejsc, bo byl limit 100 osob. W tym czasie po prostu zrobilam z Miloszem matematyke.
Pozniej K. sobie pocwiczyl, ja posprzatalam, zrobilam obiad i tez pocwiczylam. A po story time poszlismy na spacer. Straszny mroz byl, az palce mi skostnialy. Po drodze spotkalismy pare labedzi i pan labedz mial cos na dziobie. Nie mogl go szeroko otworzyc, podniesc jezyka i jesc. Nie mogl, bo mial taka plastikowa obrecz od zakretki nasunieta na dolny dziob i jezyk az po nasade. Krzysiek probowal go jakos chwycic, zeby to sciagnac, ale labedz nie chcial az tak blisko podplynac. Byl tez strach, ze wpadnie do wody i jeszcze sie wyziebi ratujac biednego labedzia. Nie moglismy az tak ryzykowac, chociaz serce sie krajalo na ten widok :( Napisalam do organizacji, ktora zajmuje sie ochrona dzikiej przyrody w Lancashire. Nie wiem nawet, czy oni sie takimi sprawami zajmuja, ale moze wiedza, gdzie to zglosic i mu pomoga :( To sa takie tutejsze labedzie.
WTOREK
Nie pisalam o tym wczesniej, ale od poczatku lutego Milosz spi w SWOIM lozku i nie pozwalam mu wchodzic do nas, az K. nie wstanie do pracy. Milosz jest juz coraz wiekszy, a lozko nie :P Oczywiscie on wczesniej spal u siebie, ale zasypial u nas i pozniej K. go przenosil, ale Milko jak bumerang powracal w nocy. Przysuwam mu jego lozko do naszego i tam sie kladzie. Marudzi, probuje wymuszac placzem, ale w koncu zasypia, tylko za raczke mam go trzymac. Jak sie wybudza w nocy, to probuje sie wpychac do nas, ale go odsylam z powrotem.
We wtorek nie bylo duzo zadan do zrobienia. Powtorka dzwieku NG, skladanie kilku krotkich slow na fonetyce. Na literaturze mial opowiedziec o emocjach, jakie towarzyszly glownym bohaterom bajki o Zlotowlosej. Na matematyce robil wzor z dloni pomalowanych farba. O sporcie pani chyba zapomiala, a worship bylo krotkie. Spokojnie posprzatalam, zrobilam zupke, a nawet cos tam pomoglam Nadii z jej chromebookiem. W sumie tyle jej pomoglam, ze powiedzialam, zeby sobie wlaczyla laptopa i tam sprobowala sie zalogowac na classroom, bo chromebook nie mogl sie w ogole z internetem polaczyc i tylko sie denerwowala. Zrobilam szybki trening i pozniej poszlam z Miloszem na spacer, zahaczajac o tesco, gdzie chcialam sobie kupic kawe :) Strasznie zimno. Naprawde czuc bylo te minusowe temperatury w powietrzu, az milo ;)
Zamowilismy pizze, aby uczcic Dzien Pizzy. Pozniej jak zawsze troche sobie pokolorowalam, Milosz ogladal filmiki, Nadia tez sie czyms zajela,a tata gral :P
SRODA
Nie moglam sluchac radia, co zawsze robie od kilku lat. Codziennie rano wlaczam Radio Zet, bo jak cos sobie gra, to wtedy jakos przytulniej sie robi. No, ale byl protest niezaleznych mediow, wiec nie bylo nic innego procz komunikatu, ze rzad chce nalozyc podatek od reklam. Za malo sie nachapal. Za malo. Czy w tej Polsce bedzie kiedys dobrze ?
Nauka z Miloszem szla topornie. W ogole nie mogl sie skupic, wiercil sie i jak pisal litery to patrzyl w sufit zamiast na kartke. Rece opadaja.
O 17 mielismy spotkanie z nauczycielem online. Pani pochwalila Fizia i powiedziala, zeby nie przejmowac sie az tak angielskim, bo on to nadrobi, zalapie i bedzie ok. Do Krzyska zadzwonil wieczorem brat, wiec sobie pogadali. M. jest obecnie w Hiszpanii na kontrakcie. Wlasciwie teraz to juz chyba w domu ;)
CZWARTEK
Ladne sloneczko swiecilo za oknem, a na dworzu -4 stopnie :) Kupilam we wtorek w Tesco niemieckie paczki, wiec kazdy mial dla siebie swojego paczusia na Tlusty Czwartek. Do polskiego sklepu nie chcialo mi sie isc, bo to daleko :) Po lekcjach wyszlismy na krotki spacer po okolicy. Chcialam zobaczyc dom, ktory jest do wynajecia, ale okazalo sie, ze to jest mieszkanie dwupoziomowe na tylach czyjegos domu, wiec odpada.
PIATEK
Rano niespodziewanie przyszly kobiece dni, wiec juz nie moglam usnac. Wlaczylam sobie Ogniem i Mieczem, bo moze raz w zyciu to ogladalam, a jakos naszla mnie ochota po odjesciu pana Kowalewskiego. No, ale nie obejrzalam do konca, bo film dlugi i Milosz zdazyl sie obudzic. Zreszta i tak nie mialabym czasu, bo o 9 juz trzeba byc gotowym do nauki. Dobrze, ze to ostatni dzien i czeka nas tydzien przerwy. Postanowilam jednak troche z Miloszem w half term popracowac, ale raczej tak w formie zabawy.
Milosz zostal Gwiazda Tygodnia. Pani docenila nasza prace i to, ze nie jest nam latwo :) Robilismy doswiadczenie z tluszczem i sprawdzalismy, dlaczego zwierzeta nie marzna w zimie. Oprocz tego na Golden Time zrobilismy owocowe szaszlyki i chinski bebenek z papierowych talerzykow. Na religii byla historia o Jonaszu i wielorybie, a zadaniem bylo zrobienie wieloryba, wiec Milosz uzyl do tego pomelo. Zadanie na weekend to zrobienie sajgonek. Milosz ogolnie mial juz dosc nauki. Nie mial motywacji i naprawde potrzebowal tego tygodniowego odpoczynku.
https://www.giftofcuriosity.com/blubber-experiment-how-animals-stay-warm/
https://www.twinkl.co.uk/resource/blubber-glove-experiment-t-sc-437
Przyszli znajomi w odwiedziny. A wieczorem nasz nowy landlord z synem eks landlorda, ktory znow machal tym swoimi napisanym na kolanie wypowiedzeniem najmu, ktore w council uznali za niewazne. To jest znow sprawa do opisania, wiec bede musiala sie za to zabrac. Ale dopiero jak dostane email zwrotny z housing standard, bo K. juz nie wytrzymal i trzeba bylo opisac cala ta sytuacje.
SOBOTA
Troche lenistwa, troche codziennym obowiazkow. Krzysiek wzial Fizia na spacer, a ja pozniej wyszlam na spacer z Nadia. Kazdy w tym samym celu, ale zadno sie nie przyznalo. Zaskoczylam K., bo wrocilam szybciej niz on i nie mial jak ukryc prezentu na Walentynki. Dostalysmy z Nadia po bukiecie kwiatkow i kartke. Fizio kupil dla Nadii, a K. dla mnie. Dodatkowo dostalam winko :) K. chcial mi kupic szlafrok w mniej przypalowe wzory niz glowa sw. Mikolaja, w ktorym chodze caly rok :D Na rzeczce taki lod, ze nawet ceglowka ciezko bylo go przebic - takie plotki slyszalam od chlopakow moich ;)
NIEDZIELA
Leniwa na maksa. Zamowilismy jedzenie do domu. Ja caly dzien sobie kolorowalam, Milosz gral, Krzysiek tez urzedowal na dole przy konsoli.
Tak sie wylenilam, ze dzisiaj od razu zrobilam trening.
Ten naszyjnik to zadanie z fonetyki na rozruszanie palcow przed pisaniem :)
OdpowiedzUsuńMoja Nadia to samo - chodzila ze mna na zakupy, kupowala sobie jakis deser, bo jej smakowal. Poszlam sama na zakupy, tez jej kupilam ten sam deser, a w domu slysze, ze ZA SLODKI i ONA NIE CHCE :D