Nie byly to zbyt ciekawe ferie z wiadomych wzgledow. Wszystko pozamykane, pogoda beznadziejna na spacerowanie na lonie natury i dlatego wolne calkowicie przesiedziane w domu, procz krotkiego spaceru w poniedzialek i troche dluzszej zabawy na zewnatrz w niedziele.
Poniedzialek
W poniedzialek dluzej polenilam sie w lozku pijac kawke i namietnie kolorujac :) Byl trening, sprzatanie domu, zakupy w Lidlu. Wyslalam e-mail do Housing Standards w Blackburn, ale wciaz czekam na jakis odzew.
Wtorek
We wtorek byl w UK Dzien Nalesnika, wiec usmazylam zielone nalesniki i ugotowalam zupe koperkowa do tego. Zrobilam trening, poukladalam z Miloszem puzzle duze podlogowe w ksztalcie Tyranozaura. Bawilismy sie klockami duplo i budowalismy wielkie budowle. Gralismy w karty z McDonaldsa, ktore byly w zestawie Happy Meal - swoja droga bardzo ciekawe ;) Wieczorem przyszedl Krzyska kolega, to posiedzielismy chwile ;)
Sroda
W srode rowniez bylo kolorowanie, trening, ukladanie puzzli z Miloszem. Ugotowalam do obiadu ryz i o dziwo Miloszowi smakowalo i chcial wiecej. On to glownie je makaron, wiec cieszylam sie, ze ryz tez wkradl sie w jego laski.
Pod wieczor umowilismy sie na ogladanie domu dwie ulice dalej. I w drzwiach stanela pewna Wegierka, ktora znam, bo ma syna w Nadii wieku i tez mlodsze dzieci, ktore z Nadia do szkoly chodzily. Wczesniej myslalam, ze bedziemy sasiadkami, a tu klops. Ona wyprowadza sie do Cumbrii, to hrabstwo nad Lancashire, czyli bardziej na polnoc. Dom jest ok. Jest duzy, sa trzy pokoje u gory i jeden na dole plus salon i kuchnia oczywiscie. Jest tez mala lazienka, ale jest okno :) Dom nam sie podoba i chyba sie dogadamy, o ile ktos nam go nie sprzatnie sprzed nosa, bo czekamy az wroci jego wlasciciel z Pakistanu. Wtedy Bob ma sie z nim dogadac. Mam nadzieje, ze bedzie pamietal. Krzysiek mowil, ze po glosie chyba poznaje i prawdopodobnie to jakis jego znajomy u ktorego robil kurs na ochrone.
W domku wypilismy winko, ktore dostalam na Walentynki. Bardzo dobre - Casillero del Diablo.
Czwartek
Dzieci uparly sie, zebym ugotowala rosol. To ugotowalam. To jedyna zupa, jaka Milosz je z checia :D Moge rosol gotowac codziennie ;P Byl trening, kolorowanka, troche poczytalam ksiazke, ale jakos mi nie idzie czytanie ostatnio ;)
Przyszly poczta wyniki biopsji Krzyska, bo tutaj w UK tez mial robiona, tylko na co innego. W grudniu mial wycinanego brodawczaka z gardla, ktory ulokowal sie na tylnej stronie jezyka. Wzieli ''obcego'' na badanie i na szczescie okazal sie niegrozny. Mial miec wizyte w szpitalu 22 lutego, ale odwolali, bo nie bylo potrzeby takiego spotkania. Uczcilismy to kolejna lampka wina. Przyjechal tez kolega, zeby obciac Krzyska. Zawsze to jakis czlowiek do pogadania :D
Piatek
Polaczylam sie z mama na messanger, zeby pogadac przy sprzataniu. Troche poplotkowalysmy, ale mama tez miala swoje plany, wiec rozmowa nie trwala caly dzien - jak to u nas bywa ;D Zrobilam ostatni trening w tygodniu, bo sobota i niedziela to czas na regeneracje. Ugotowalam zupe dla Krzyska do pracy, ale ogolnie na obiad bylo danie na wynos ;) Zrobilam sobie mega goraca kapiel. Koniecznie musze znalezc fryzjera i sciac wlosy. Ogolnie to przydaloby sie im troche zabiegow, bo wyuszone sa :/ Razem z Miloszem obejrzalam bajke Gdzie jest Nemo ? Przeczytalam moze kilka stron ksiazki i wzielam sie za kolorowanie :D
SOBOTA
Rano nadrobilam zalegle odcinki programu paramedycznego Helicopter, a w miedzyczasie oczywiscie kolorowalam zawziecie. Juz mi sie kolorowanka konczy, musze isc po nowa :D I kupic troche sprzetu do kolorowania, bo corka ma pretensje, ze musi sie ze mna klocic o mazaki ;D W koncu zrobilam henne na brwi i rzesy, bo juz tak sie o to prosily. Czasami nachodzi mnie ochota na zrobienie rzes, ale boje sie, ze sobie zniszcze swoje, a swoje mam ladne :P Za to brwi chcialabym miec zrobione juz na dluzej. Strasznie mocno wialo, az Fizio sie bal. Mielismy w planach spacer, ale pogoda kiepska.
NIEDZIELA
Niedziela zapowiadala sie w miare ladnie, wiec wyszlam z Miloszem na rower. Bylismy na placu zabaw, na boisku i na skate parku. Pozniej poszlismy nad kanal. Spotkalismy tego biednego labedzia. Nikt mu jeszcze nie pomogl. Znow zglosilam do roznych organizacji, ale nie wiem, co mam jeszcze robic. Nikt nie odpowiada, albo odpowiada, ze sie tym nie zajmuje. Ten labedz chudnie w oczach. Sami zobaczcie jaka ma szyje :( Az mi sie plakac chce. Na wszystko wolaja w tv - daj na osiolka, na pieska, na kotka. Ale jak czlowiek prosi o pomoc dla dzikiego zwierzaka, to nagle nikt sie tym nie zajmuje. Taka jest wlasnie rzeczywistosc :/
Przyjechal do Krzyska kolega na meski wieczor, wiec z nimi posiedzialam :D Ale pozniej poszlam juz do gory, bo Milosz musial isc spac, a on sam nie zasnie. Musze byc obok i trzymac za reke. Nie wiem, jak to bedzie, kiedy bedzie musial spac sam w swoim pokoju. Jak sie obudzi, to bedzie mnie na pewno wolal :D i bede tak kursowac miedzy sypialnia a jego pokojem :) Pamietam jak Nadia miala swoj pokoj i budzila sie w nocy na siku. Przychodzila do nas i musialam z nia isc do lazienki, a pozniej zaprowadzic do lozka i przykryc kolderka. To nic, ze lazienke miala zaraz po wyjsciu ze swojego pokoju,a nasza sypialnia byla najdalej.
Bardzo duzo osob skorzystalo z cieplej niedzieli. Chlopaki rozgrywali mecz, dzieciaki szalaly na placu zabaw. Ludzie spacerowali, jezdzili rowerem.