Nauczanie domowe nie jest zdecydowanie dla mnie. Nie mam do tego cierpliwosci. Zwlaszcza, jak musze siedziec z Miloszem, ktory nie za bardzo ma ochote sie uczyc. Wiadomo w szkole wsrod dzieci jest zupelnie inaczej niz w domu, kiedy na kazdym kroku kusi jakas zabawka. Udalo nam sie w miare wszystko wykonac. Robilismy w-f, prace reczne, uczylismy sie wymowy i pisania literek, Milosz probowal napisac swoje imie, byla nauka cyferek, czytanie i opowiadania ksiazeczki o trzech malych sowach. Najgorszy byl wtorek, bo dopiero przed poludniem udalo mi sie zalogowac na jego profil na Showbie. Musielismy nadgonic wtorkowe lekcje, bo czas na oddanie to 16.00 Byly tez zaleglosci z poniedzialku. Wczesniej robilismy lekcje normalnie na kartkach, a od 28 wrzesnia juz na platformie.
W domu tez mu juz odbija i my z nim ledwo wytrzymac mozemy. Boi sie sam zostawac, budzi sie wczesnie rano, chodzi spac po 21. Nie meczy sie tak w domu, jak w szkole. Jest strasznie meczacy, szybko sie irytuje. Dzikus. Nadia tez sie szybko przy nim irytuje i ciagle sie kloca. Na szczescie Nadia od 28 wrzesnia wrocila do szkoly. Jej etap samoizolacji zostal zakonczony i udalo jej sie przechodzic caly tydzien do szkoly. Nie to, zeby byla jakos szczegolnie tym faktem zachwycona, ale chodzenie do szkoly dobrze zrobi na jej krazenie i uklad odpornosciowy.
U nas deszczowy weekend sie zapowiada. Nawet byly ostrzezenia, ze bedzie padac bez konca. Oby nie padalo w poniedzialek rano, kiedy moje starsze dziecku musi czekac pod szkola 20 min, az bedzie mogla wejsc do srodka.
Na szczescie z katarem mozna przychodzic, bo jakby z katarem musial siedziec w domu, to by nigdy do tej szkoly nie poszedl ;P Ciezkie i niepewne czasy nastaly niestety. Znow jakies lockdowny zapowiadaja, tragedia, idzie sie zalamac :/
OdpowiedzUsuń