Maj wyjatkowo nas rozpieszcza w tym roku, jesli chodzi o pogode. Zdazylam sie juz porzadnie opalic na twarzy i rekach. Mielismy fale upalow, ktora przypadla na dlugi majowy weekend w UK. 7 maja byl tutaj Bank Holiday, czyli dzien wolny od szkoly i pracy.
W sobote 5 maja korzystalismy z promieni slonecznych siedzac pod domkiem. Do poludnia mamy slonce przed drzwiami frontowymi, a po poludniu z tylu domu na tzw.backyardzie :-) Czekalismy razem z Miloszkiem na Nadie, ktora byla w polskiej szkole i ktora jezdzi i wraca razem z kolega i jego rodzicami samochodem, wiec nie musze sie nigdzie spieszyc ;-)
Po poludniu wybralismy sie do miasta. Najpierw do McDonalds, a pozniej do wujka Leszka i cioci Iwony na grilla. Oczywiscie jak zawsze bylo glosno, wesolo i muzycznie. Wujek odpalil sprzet na caly regulator, to sie cala okolica zleciala potanczyc na chodniku :D
Byly nawet tance :P |
A w niedziele przed poludniem poszlismy na zakupy do Aldiego,a w drodze dostalismy telefon z zaproszeniem na wycieczke nad morze. Oczywiscie chetnie skorzystalismy, bo naprawde grzechem byloby siedzenie w domu w taka pogode, ktora w UK zdarza sie niezmiernie rzadko :P
Pojechalismy do Lytham St. Annes, ktore polozone jest tuz za Blackpool. Wlasciwie pomiedzy tymi miastami nie ma zadnej odleglosci. Konczy sie jedno miasto, a zaczyna drugie :P
Trafilismy na odplyw. Krzysiek znalazl mnostwo duzych muszelek, a takze takie mniejsze zamkniete z malzami w srodku ( jak sie pozniej w domu okazalo ). Z poczatku myslelismy, ze to przyplyw, ale w koncu cos nam sie nie zgadzalo z odlegloscia wozka od wody, bo wozek ciagle stal dalej i dalej :D
Nadia byla zachwycona, natomiast Milosz wcale :D Nie chcial nawet nogi zamoczyc, a jak tylko postawilismy go w wodzie to zaczal histerycznie sie wydzierac. Madzia wziela go na rece i troche z nim pochodzila, a ja moglam odetchnac. Najlepsze bylo wtedy, kiedy Mlody tak sie wierzgal, ze w koncu wyladowal tylkiem w morzu i wtedy to dopiero zaczal plakac.
Wspomne jeszcze o historii z butem Boba. Krzysiek niosl Nadie na barana, wiec ja musialam pchac wozek i dbac o jego buciki ( bo buty u Boba to swietosc ), a ze szlam z kolezankami, to sie za bardzo na pilnowaniu butow nie skupialam. Dojechalismy do piaszczystej plazy, minelo jakies 5-10 min zanim sie otrzepalismy i doprowadzilismy stopy do normalnosci i wtedy Lukasz sie Boba pyta, gdzie ma drugiego buta :P Myslalam, ze zartuje, Bob tez, ale sie okazalo, ze to nie zart :D Na szczescie byl odplyw i but spokojnie sobie lezal i czekal :P Nie chce nawet myslec, co by sie dzialo, gdyby byl przyplyw i bucik by sobie odplynal hen daleko.
Nad woda zrobilo sie chlodno, wiec ubralam bluze sobie i Milkowi, ale im blizej brzegu, tym robilo sie znow cieplej i cieplej. Szkoda, ze nie moglismy dluzej nacieszyc sie sloneczkiem i morska bryza. Niestety trzeba bylo wracac. Troche mielismy obsuwe z dojazdem przez korki, bo tego dnia chyba wszyscy postanowili jechac nad morze, ale nie ma, sie co dziwic :-)
Widok na rollercoaster w Blackpool |
Musze przyznac, ze gdy tak pieknie na zewnatrz, to az czlowiekowi zaczyna sie tutaj podobac i snuje plany, ze na weekend trzeba przyjechac albo nawet zamieszkac :P Ale kiedy pogody nie ma, to w Blackpool wieje okropnie i wcale przyjemnie nie jest. Jest to typowe miasteczko turystyczne. Glosno. pelno ludzi, ale i atrakcji nie brakuje, jest co robic i nie ma czasu na nude. Tylko pieniadze najlepiej, zeby na drzewach rosly :)
Wieza - punkt widokowy w Blackpool i oko Madzi ;) |
W poniedzialek bylo chyba z 30 st. C. Upal niesamowity. Umowilam sie z kolezanka, ze pojdziemy razem do wesolego miasteczka w parku.
Troche za wczesnie przyszlysmy, wiec dzieciaki chwile pobawily sie na placu zabaw, zjadly po lodzie itd.
Natalia i Milosz |
Natalia i Alan Rozbojnik |
Dziewczyny, czyli Nadia, Natalia i Sonia skorzystaly z kilku atrakcji. Byly zadowolone. Nadia na koniec strzelila focha, juz nawet nie wiem, o co, ale ona to powinna miec na drugie FOCH.
Tuz przed rozstaniem z Iwona, zadzwonil jej chlopak i powiedzial, ze mam isc do nich, bo Krzysiek tez tam przyjedzie i bedziemy sobie grillowac. Mi to jak najbardziej pasowalo, bo lubie przebywac w towarzystwie Iwony :P
Posiedzielismy do wieczora, a pozniej jak to Nadia mawia wrocilismy do domu "z piechoty'' ;)
Jejku jak Ty kobieto ślicznie wyglądasz! Nie wiem co konkretnie się zmieniło, ale naprawdę korzystnie ;-) Śliczne te buty pomarańczowe. I fajna wycieczka :-)
OdpowiedzUsuńDziekuje bardzo za mile slowa 😊
Usuńna brak atrakcji nie narzekacie, widzę ;) fajne są takie wycieczki rodzinne, zbliża to Was z pewnością, a i dzieciaki świat poznają ;)
OdpowiedzUsuń