Witam sie z Wami z nowego miejsca. Udalo nam sie przeprowadzic ... w koncu. Mieszkamy doslownie 2 min drogi od starego adresu. Z okna sypialni widze po lewej glowna ulice z Nadii przystankiem, a po prawej szkole Milosza. W oba miejsca mam tak blisko, ze dzieciaki same moglyby tam chodzic :) Nadia oczywiscie sama wraca z autobusu, ale rano jeszcze ja odprowadzam, az bedzie gotowa powiedziec mi - mamo jestem gotowa ;D Jednak jeszcze troche potrzebuje mamy ta moja mala fladra :)
2 marca podpisalismy umowe najmu. W czwartek juz nam wylaczyli internet na poprzednim mieszkaniu, wiec bylam odcieta od swiata. Co prawda mialam internet w telefonie, ale co to jest 5GB, kiedy musisz sie laczyc na lekcje online dzieciakow. Zaraz na drugi dzien praktycznie nie zostalo mi nic. W piatek od 11 przewozilam rzeczy z jednego domu do drugiego. Pomagal mi kolega. Bez niego byloby to raczej niemozliwe. Gdyby to byl dom obok domu, to co innego - moglabym rzeczy normalnie przeniesc, ale jednak targanie kartonow dwie ulice dalej nie byloby ani wygodne, ani lekkie, ani tym bardziej normalne :D W sobote Krzysiek tez byl w pracy od rana, wiec kolega ponownie przyjechal do mnie wczesniej i znow wywiezlismy spora ilosc pozostalych rzecz. Zostaly tylko duze gabaryty, ktore Krzysiek przewiozl vanem. Na pomoc przyjechalo jeszcze kilka osob. Dzieciaki wyslalam do nowego domu, gdzie juz dzialal internet, wiec mialy zajecie i nie przeszkadzaly. Ja zostalam w starym domu, popakowalam reszte rzeczy, a pozniej wrocilismy do nowego miejsca. W niedziele zostalo jeszcze kilka mniejszych rzeczy do zabrania, a jak juz to poznikalo, to odkurzylam, umylam podlogi, ogarnelam smieci i ogolnie zrobilam tam jako taki porzadek, bo syfu nie bylo. Dokladnie jakies niecale 2 tygodnie przed przeprowadzka wysprzatalam dom na tip top. Nie bylo mi zal rozstawac sie z tamtym miejscem. Bardzo dobrze mi sie mieszka w nowym - jest o wiele przyjemniejszy, mimo ze faktycznie chlodniejszy.
Nowy wlasciciel naszego poprzedniego domu oddal nam depozyt, a od siebie dolozyl jeszcze £50. Pozwolil zostawic rzeczy, ktorych nie chcielismy brac. Zostawilismy mebloscianke z salonu, nasze lozko z materacem oraz czarna komode, a z Nadii pokoju jej szafe. Troche rzeczy zostalo tez na backyardzie, ale oni i tak maja tam robic generalny remont i beda zamawiac skipa na smieci, wiec to nie byl dla nich problem. Jak tak wszystko stamtad poznikalo, to faktycznie bylo widac, ze tamten dom potrzebuje odswiezenia i samo pomalowanie scian nie wystarczy.
Caly tydzien sprzatalam, ukladalam, przekladalam, wyrzucalam, obmyslalam. Cale szczescie, ze Milosz od poniedzialku poszedl do szkoly, bo o wiele latwiej mi sie pracowalo bez tego malego trola ;) Nadia do wtorku byla w domu, a od srody tez wrocila normalnie do szkoly. Z tego wszystkiego schudlam 2 kg, dostalam opryszczki na polowe ust, myslalam, ze ubije Krzyska i takie tam :D Ale juz w sumie wszystko skonczone, zostaly takie drobnostki jak stracie kurzy, powieszenie lustra, jakies dodatkowe dekoracje czy dokupienie kilku rzeczy dla wygody. Landlord mieszka za sciana, ale byl tak sam z siebie tylko raz, jak Krzysiek wiercil wiertarka dziury w scianie, zeby przykrecic Nadii polki :D Zrobil sie taki halas, jakby kul sciany mlotem pneumatycznym - po prostu wiedzialam, ze zaraz przyjdzie i przyszedl. Ale nie byl zly, tylko wystraszony :D Ogolnie nie mial nic przeciwko, ale chcial, zeby mu o wszystkim dziurach w scianach mowic ;) Ostatnio K. go zaprosil i powiedzial, ze bedzie wieszal jeszcze tv w salonie i lustro na scianie i landlord sie zgodzil. Spoko facet sie wydaje, wiec mam nadzieje, ze nie bedzie to dla nas jakies krepujace, ze mieszka za sciana.
Przejdzmy juz do samego domu. Pokazalam jak wyglada na instastory, wiec jesli ktos jeszcze mnie tam nie odnalazl, to zapraszam lasica696. Nie jestem tam jakos mocno aktywna, bo ostatnio ogolnie malo mnie wszedzie, ale w miare regularnie cos tam wrzucam ;)
Dom jest dosc duzy. Pomieszczenia sa przestronne. Mamy pokoj na dole, w ktorym przesiaduje Krzysiek i sobie tam gra na konsoli, jest salon z jadalnia, kuchnia z dobrym metrazem ( nie za duza, nie za mala ), na gorze sa trzy sypialnie : nasza, Nadii i pokoj Milosza ( gdzie obecnie ma zabawki ) i lazienka. Oprocz tego jest dlugi korytarz i schowek pod schodami. Backyard jest duzy i ma czesciowe zadaszenie, ale trzeba je naprawic, bo wiatr zerwal dach :/ Zanim sie wprowadzilismy landlord odswiezyl salon i sypialnie, wymienil grzejnik. Rowniez byl ktos, kto sprawdzil instalacje gazowa i elektryczna. W domu przy kominku sa dwa czujniki CO2, a w lazience pochlaniacz wilgoci. Chwilowo mamy gaz i prad na doladowania z British Gas - na smart meter. Boiler tez byl niedawno wymieniany na nowy, a na dniach ma zostac wymieniony okap nad gazowka. Wada moze byc stare drewniane okno w salonie, ktore paruje, ale zeby je wymienic trzeba by bylo kuc cala sciane, bo ono jest wypukle. Przed domem rowniez jest sporo miejsca, ale raczej nic tam stawiac nie bede, bo nie ma zadnego plotu i kazdy moze sobie tam wejsc, wiec troche niebezpiecznie cos zostawiac bez opieki, zwlaszcza na noc. Oczywiscie za dom placimy wiecej niz za poprzedni o jakies £17 tygodniowo, ale mysle, ze i tak sie oplaca. My tam placilismy malo, ale warunki tez pozostawialy wiele do zyczenia.
Wrzucam kilka zdjec. Trzeba tutaj jeszcze troche dopracowac, takze przepraszam z gory za maly balagan.
W porownaniu do poprzedniej to normalnie palacowa ;D
OdpowiedzUsuń