Pogoda nas zaskoczyla. Juz pod koniec maja zaczelo robic sie coraz cieplej, wiec my zaczęliśmy wykorzystywac to na spacery kolo domu. Bralam wode i pilke i szlismy na boisko, plac zabaw i skate park. U nas na dzielnicy niestety bardzo marny jest ten plac zabaw, a jak juz cos naprawia, to zaraz ktos popsuje. Szkoda slow. Przy okazji zaczepil nas pan, który prowadzi zajecia z pilki noznej. Milosz 2 lata temu na takie chodzil, ale zrezygnowałam, bo chociaz lubil kopac pilke, to wszystko inne bardziej go interesowalo. Ten pan pamietal nas i mówił,zeby znow sie zapisac. Kazde spotkanie trwa godzinę i kosztuje £4. Spotkania sa w sobote od 10.30 do 11.30. Teraz na to pierwsze pójdziemy razem z Krzyskiem, bo ma akurat wolne.
Milosz piatek mial wolny. Ogolnie teraz ma wolny caly tydzien, tak jak i Nadia. Przerwa szkolna. Ostatnia przed koncem roku, ktory jest w lipcu. Ostatniego dnia przed wolnym Milosz szedl przebrany za biedronke i mieli maly bal owadow. Zrobilam mu skrzydełka i kupilam zestaw naklejek z owadami. Wrocil jak zawsze caly ogolocony z naklejek.
W niedziele poszlismy rodzinnie na Fun Fair do Witton Park, czyli do wesolego miasteczka. Bylo goraco. Nadia nie czula sie najlepiej i na nic wejsc nie chciala - do tego odziedziczyła po mnie chorobe lokomocyjna, wiec upaly i karuzele to nie najlepsze dla niej polaczenie. Sila zmusilismy ja,zeby weszła z nami na balony, ale krecic nie pozwolila.
Za to Krzysiek z Miloszem wybawili sie na maksa. Miloszowi najbardziej podobaly sie samochodziki i filizanki, w ktorych smial sie jak opętany. Mi od samego patrzenia bylo niedobrze.
A po południu panna została w domu, a my pojechalismy w goscine do znajomych. Zrobilismy sobie grilla.
Na drugi dzien wypadal Bank Holiday, czyli wolne od pracy. Wybraliśmy sie nad morze do Blackpool-Lytham St.Annes. Korki były okropne. Ja scisnieta miedzy dwa foteliki, ale dalam rade i dzieciaczki tez. Nadia jechala z Krzyskiem w drugim aucie. Posmazylismy sie troche na plazy. Milosz byl wniebowziety, a co dziwne nawet Nadii trochę sie podobało. Ale nie za dlugo :D
We wtorek byl Dzien Dziecka. Nadia chciala zostac w domu. Ona bardzo nie lubi upalow. Za to my wyszlismy po 15 do innego parku tez na karuzele. Krzysiek kupil 25 tokenów, wiec kazde z nas troche skorzystalo. Milosz w sumie zaliczyl wszystkie atrakcje oprocz karuzeli z hustawkami i odbijania sie na trampolinie, ale jak sie jest przypietym w takich specjalnych pasach. Wykorzystalismy wszystkie tokeny. Ja byłam z nim na latajacych zabach, w mini diabelskim mlynie i ciuchci. Krzysiek tez byl na ciuchci i na filizankach. Na diabelski mlyn byl za duży, do zaby tez sie nie zmiescil :D Na wszystkim innym Miloszek byl sam. Ja oczywiście panikowalam,ze bedzie plakal, a on wniebowziety :D Na wieczor byl taki zmeczony,ze lzy mu same z oczu kapaly.
Koncowka czerwca tez cudna, ale juz w ten weekend ma wrocic deszcz :(
OdpowiedzUsuń